Hej :D
To pierwsze opowiadanie, jakie publikuję.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostaniecie na dłużej :D
- Tina
###################################
Nie… Nie mogłam już na to patrzeć!
Targana odruchami wymiotnymi zamknęłam za sobą drzwi. I tak nie było już dla nich ratunku. Zakryłam usta dłonią i zamknęłam oczy, ale od razu je otworzyłam, bo przed oczami stanęła mi ta okropna scena sprzed paru minut.
Wpatrywałam się w ścianę i marzyłam, aby się nie porzygać. Pierwszy dzień na tym stanowisku! Mój pierwszy poród musiał okazać się taki okropny! Po raz kolejny przypomniałam sobie to nieustające krwawienie, które co chwilę stawało się poważniejsze i poważniejsze. I ten martwy płód... Co ze mnie za lekarz!?
Potrząsnęłam głową, ale... było już za późno. W pośpiechu zdjęłam maskę i zgięłam się w pół. Strumień wymiocin wypłynął ze mnie i raz za razem targał mną dreszcz. Zauważyła to jedna z pielęgniarek. Podbiegła do mnie.Była to Elga. Kobieta pracująca w szpitalu od piętnastu lat.Była stara, ale w doskonalej kondycji.
- Pani doktor! - wykrzyczała.
Wzięła mnie pod ramię i pociągnęła na ławkę stojącą pod ścianą.
Opadłam na twardy metal i schowałam twarz w dłoniach. Łzy ściekały wzdłuż czerwonych od krwi rękawiczek.
Elga zaproponowała, że posprząta.
Wyszłam z korytarza na którym mieściły się cztery sale operacyjne i skierowałam się do pokoju dla personelu, ale zatrzymał mnie znajomy głos.
- Grace! – zawołał.
Stanęłam, jak wryta. Nie chciałam się odwracać. Krew... Tyle krwi!
– Grace? Już po wszystkim?
Odwróciłam się powoli.
Na widok moich łez stał się podejrzliwy, a potem nerwowy. Wzięłam głęboki wdech. Tak strasznie mi było wstyd. On już nie miał rodziny. Tak strasznie było mi go szkoda. Mogłam po prostu powiedzieć „Sorka Nath, ale jestem jednak gównianym lekarzem. Mimo iż ukończyłem studia z najwyższym wynikiem, odbyłam bardzo długi staż i bez trudu zdobyłam pracę w najlepszym szpitalu w stanie - Twoja żona i dziecko nie żyją, bo swoją głupotą...”, ale... Nie potrafiłam. On się załamie. Załamie się do końca życia! Chciałam otworzyć usta, ale po prostu nie potrafiłam! Warga zaczęła mi drżeć. Nie chciałam, aby źle się czuł. Wiedziałam, że mój brat tego nie przeżyje i nigdy mi nie wybaczy, ale czy miałam wybór?
- Nath... – wyszeptałam. – Nath... Ja... Ja... – jąkałam się. – W... Wystąpiły powikłania...
Patrzył. Na mnie. Z przerażeniem.
- Powikłania? – wyszeptał. – Grace... Grace, Jakie powikłania? Co z nimi? Czy z Emilly... – przerwał widząc, jak kręcę głową.
Trochę to trwało. Minutę lud trzy, zanim twarz wykrzywił mu grymas bólu, ale chyba dalej nie rozumiał. – Grace... Grrace, co z nimi? – głos mu zadrżał, a na mojej krtani zacisnęła się pięść współczucia.
To pierwsze opowiadanie, jakie publikuję.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostaniecie na dłużej :D
- Tina
###################################
Nie… Nie mogłam już na to patrzeć!
Targana odruchami wymiotnymi zamknęłam za sobą drzwi. I tak nie było już dla nich ratunku. Zakryłam usta dłonią i zamknęłam oczy, ale od razu je otworzyłam, bo przed oczami stanęła mi ta okropna scena sprzed paru minut.
Wpatrywałam się w ścianę i marzyłam, aby się nie porzygać. Pierwszy dzień na tym stanowisku! Mój pierwszy poród musiał okazać się taki okropny! Po raz kolejny przypomniałam sobie to nieustające krwawienie, które co chwilę stawało się poważniejsze i poważniejsze. I ten martwy płód... Co ze mnie za lekarz!?
Potrząsnęłam głową, ale... było już za późno. W pośpiechu zdjęłam maskę i zgięłam się w pół. Strumień wymiocin wypłynął ze mnie i raz za razem targał mną dreszcz. Zauważyła to jedna z pielęgniarek. Podbiegła do mnie.Była to Elga. Kobieta pracująca w szpitalu od piętnastu lat.Była stara, ale w doskonalej kondycji.
- Pani doktor! - wykrzyczała.
Wzięła mnie pod ramię i pociągnęła na ławkę stojącą pod ścianą.
Opadłam na twardy metal i schowałam twarz w dłoniach. Łzy ściekały wzdłuż czerwonych od krwi rękawiczek.
Elga zaproponowała, że posprząta.
Wyszłam z korytarza na którym mieściły się cztery sale operacyjne i skierowałam się do pokoju dla personelu, ale zatrzymał mnie znajomy głos.
- Grace! – zawołał.
Stanęłam, jak wryta. Nie chciałam się odwracać. Krew... Tyle krwi!
– Grace? Już po wszystkim?
Odwróciłam się powoli.
Na widok moich łez stał się podejrzliwy, a potem nerwowy. Wzięłam głęboki wdech. Tak strasznie mi było wstyd. On już nie miał rodziny. Tak strasznie było mi go szkoda. Mogłam po prostu powiedzieć „Sorka Nath, ale jestem jednak gównianym lekarzem. Mimo iż ukończyłem studia z najwyższym wynikiem, odbyłam bardzo długi staż i bez trudu zdobyłam pracę w najlepszym szpitalu w stanie - Twoja żona i dziecko nie żyją, bo swoją głupotą...”, ale... Nie potrafiłam. On się załamie. Załamie się do końca życia! Chciałam otworzyć usta, ale po prostu nie potrafiłam! Warga zaczęła mi drżeć. Nie chciałam, aby źle się czuł. Wiedziałam, że mój brat tego nie przeżyje i nigdy mi nie wybaczy, ale czy miałam wybór?
- Nath... – wyszeptałam. – Nath... Ja... Ja... – jąkałam się. – W... Wystąpiły powikłania...
Patrzył. Na mnie. Z przerażeniem.
- Powikłania? – wyszeptał. – Grace... Grace, Jakie powikłania? Co z nimi? Czy z Emilly... – przerwał widząc, jak kręcę głową.
Trochę to trwało. Minutę lud trzy, zanim twarz wykrzywił mu grymas bólu, ale chyba dalej nie rozumiał. – Grace... Grrace, co z nimi? – głos mu zadrżał, a na mojej krtani zacisnęła się pięść współczucia.
On już ich nie ma. Był taki
szczęśliwy. Wszystko dzisiaj stracił. Żonę... Dziecko...
- Nic. – wyszeptałam. Zanim zdążył się zastanowić nad sensem moich słów – dodałam. – Nic z nimi nie jest, bo... Ich już... – urwałam nie mogąc kontynuować. Spuściłam głowę. – Tak bardzo mi przykro.
- O... Oboje? – słychać było totalny ból w jego głosie. Tak bardzo chciałam go przytulić i zapewnić, że w jego życiu niedługo wszystko się poukłada, ale nie lubię go okłamywać. Mój biedny, mały Nath. Pokiwałam głową – patrząc na ubrudzone wymiocinami buty.
Następne co usłyszałam, to ciało upadające na ziemię i pełen bólu okrzyk. Spojrzałam na niego. Klęczał w rozkroku na zimnych kafelkach z rękami zwisającymi bezwładnie po bokach i odchyloną do tyłu głową. Miał zamknięte oczy i rozchylone usta z których wydobywał się pełen rozpaczliwego błagania skowyt.
- Nie...! Nie...! Zabij mnie! Błagam... Zabij mnie! – wykrzyczał. Podeszłam do niego i ułożyłam mu dłoń na ramieniu.
- Daj tylko znać kiedy.
- Nic. – wyszeptałam. Zanim zdążył się zastanowić nad sensem moich słów – dodałam. – Nic z nimi nie jest, bo... Ich już... – urwałam nie mogąc kontynuować. Spuściłam głowę. – Tak bardzo mi przykro.
- O... Oboje? – słychać było totalny ból w jego głosie. Tak bardzo chciałam go przytulić i zapewnić, że w jego życiu niedługo wszystko się poukłada, ale nie lubię go okłamywać. Mój biedny, mały Nath. Pokiwałam głową – patrząc na ubrudzone wymiocinami buty.
Następne co usłyszałam, to ciało upadające na ziemię i pełen bólu okrzyk. Spojrzałam na niego. Klęczał w rozkroku na zimnych kafelkach z rękami zwisającymi bezwładnie po bokach i odchyloną do tyłu głową. Miał zamknięte oczy i rozchylone usta z których wydobywał się pełen rozpaczliwego błagania skowyt.
- Nie...! Nie...! Zabij mnie! Błagam... Zabij mnie! – wykrzyczał. Podeszłam do niego i ułożyłam mu dłoń na ramieniu.
- Daj tylko znać kiedy.